Polska, Szymbark

dużo do oglądania, a czasu mało

7 lutego 2009; 280 przebytych kilometrów




domek do góry nogami



W Szymbarku jest skansen drewnianych domów. A właściwie nazywa się to Centrum Edukacji i Promocji Regionu. Duży teren i wiele różnych atrakcji.

Jest domek Sybiraka, czyli domek, który przywędrował tu z Syberii (a wędrował aż trzy miesiące!), żeby pokazać, jak ludzie tam mieszkali. Mnie szczególnie zainteresowała wystawa fotografii Romualda Koperskiego z podróży na Syberię. Niektóre fotki przepiękne, ciekawi ludzie, aż ciężko uwierzyć, że było to miejsce zesłania...

Jest i pociąg ('Pociąg Donikąd') z pięknym parowozem i doczepionymi starymi wagonikami. W wagonikach można poczytać opowieści ludzi, którzy tam byli. Jednak, by to wszystko przeczytać, potrzeba dużo czasu, którego nam jak zawsze brakowało. Do parowozu można wejść. Hmm, jakoś tak więcej miejsca tam w środku, niż w polskich parowozach, które znam. Ten jest niemiecki, a służył Sowietom.

Weszliśmy też do Bunkra Gryfa Pomorskiego. Do większej sali idzie się wąskim i niskim korytarzem, którego ściany wzmocnione są palami z drewna. A tam za kratkami ;) siedzi dwóch panów ;) jeden śpi, a drugi pisze coś na maszynie ;) Ponoć są tu seanse dźwiękowe, ale nikogo akurat nie było, a nie mieliśmy czasu, żeby biegać i się dowiadywać. Szkoda.

Na koniec został domek do góry nogami. Na zdjęciu wyglądało to, owszem, ciekawie, ale nie spodziewałam się, że zrobi na mnie aż takie wrażenie. Domek nie dość, że stoi na dachu, to jeszcze podłoga w środku jest pod dość dużym kątem w stosunku do powierzchni ziemi. Pierwsza minuta jeszcze była OK, ale potem mój błędnik zwariował kompletnie! Żeby chodzić i wejść po schodach na piętro, musiałam się trzymać ścian i poręczy. Czułam się, jak na jakimś pijanym statku ;) Na górze, albo raczej na dole ;) wystawa obrazów. Hmm, bardzo ciekawe i pouczające doświadczenie :) Ciekawi mnie tylko, czy chłopaki z Żelaznego też mieliby takie problemy? ;)

W skansenie jest jeszcze malutki drewniany kościółek. Gabi udało się podłączyć do wycieczki i weszła do środka, mnie się nie udało, było już zamknięte. Widocznie kościółek można oglądać tylko z przewodnikiem. Szkoda.
Jest tam jeszcze kilka ciekawych drewnianych domów, do których też warto zajrzeć, jest restauracja, można coś zjeść. My skusiliśmy się na chlebek wypiekany na miejscu w piecu chlebowym. Pychota!